To więcej niż moda, to już obyczaj, podlegający jednak, jak wszystko, zmianom i presji czasu.

Ustalenie początków tego zwyczaju jest dość trudne. Po pierwsze — studenci, w przeciwieństwie do młodzieży gimnazjalnej, nigdy nie mieli obowiązku noszenia czapki. Po drugie — każda uczelnia tworzyła swą tradycję indywidualnie.

Jedno nie ulega wątpliwości: nawrót do tego obyczaju odżywał zawsze w momentach ważnych i znaczących dla naszego narodu. W pierwszych latach niepodległości czapka była symbolem polskości. Po drugiej wojnie, kiedy reaktywowano uczelnie, powoływano nowe, fakt bycia studentem napawał dumą, a zewnętrzną oznaką tej dumy była właśnie czapka. Potem znikła jakoś z gniewnych głów i dopiero rok 1956 na pewien czas do łask ją przywrócił.
– Przyszedł marzec 68 – jeszcze raz silniej zabrzmiało „Vivat academia” i studencka brać, żywiąc potrzebę wyraźnego określenia swej przynależności, znów demonstracyjnie sięgnęła po utraconą „koronę”. I wtedy wydawało się, że ten zwyczaj zakorzeni na dobre. Stało się jednak inaczej. W latach siedemdziesiątych, kiedy powoli, ale skutecznie, zuniformizowano cały ruch studencki i zatracono przy tym jego autentyczny charakter, czapkę odłożono do lamusa.

archiwum, nr 1884 /1981 r.

Dziś po gorącym Sierpniu młodzież akademicka znów wraca do tradycji, do starych dobrych zwyczajów. Inicjatywę przejęła tym razem nowo powołana organizacja. – Niezależne Zrzeszenie Studentów; jako pierwsi studenci krakowskiej AGH, którzy wydali następujące oświadczenie: „KZ NZS AGH na posiedzeniu 13.03.81 postanowił rozpropagować ideę przywrócenia na terenie naszej uczelni tradycji noszenia czapek. Uważamy, że właśnie ten zwyczaj wart jest szerokiej popularyzacji, szczególnie w obecnej sytuacji, gdy zaczyna się zmieniać na lepsze obraz rzeczywistości akademickiej”. Przyjęto je gromkimi brawami.

Od rogatywki — do czapki ośmiokątnej

Można by rzec, że tyle jest wersji czapek, ile uczelni. Nie ma jednego obowiązującego wzoru. Z latami zmieniał się jej kształt i kolor. Spróbujmy się przyjrzeć z bliska czapce studentów Uniwersytetu Jagiellońskiego. Do 1939 mieli do wyboru dwa rodzaje: bratniacką — białą, miękką, szytą z sukna rogatywkę z biało-czerwonym otokiem (ogólnouniwersytecką) oraz wydziałową, z kolorowego aksamitu. Wydział prawa miał czarną, filozoficzno-historyczny — granatową, rolniczy — brązową, medyczny — czerwoną, chłopcy z teologicznego — miękkie czarne kapelusze. W okresie międzywojennym pojawiły się jeszcze tzw. dekle. Nosiła je młodzież skupiana w korporacjach studenckich (przetrwały do 1939 r.). Po II wojnie najczęściej widywało się rogatywki bratniackie, ale już trochę zmodyfikowane — poszczególne wydziały rozróżniało się po kolorze otoka. Powstałe z dawnych wydziałów uniwersyteckich akademie medyczna i rolnicza pozostały przy swych dawnych barwach.

Tak było na UJ, ale już zupełnie inaczej na innych uczelniach, co obrazuje tylko w części nasza tabelka.

archiwum, nr 1884 /1981 r.

Są również uczelnie, które nigdy w swej tradycji nie wyróżniały się nakryciem głowy. Dotyczy to przede wszystkim szkół wyższych powstałych po II wojnie. Np. krakowska WSP dopiero parę dni temu podjęła decyzję: my też chcemy ją mieć… Najdłużej debatowano nad barwą, wybór nieduży, większość kolorów „zajęta”. Pozostał rudy lub fiolet. Wszystko wskazuje jednak na to, że przejdzie koncepcja czapki granatowej, takiej jaką noszą licealiści i uczniowie szkół podstawowych. Żeby jednak zachować i element tradycji i hierarchię – na otoku znajdą się dwa sznurki: złoty (licealny) i srebrny (podstawowy). Optuję za tym projektem, ponieważ uzasadnia go również, a może przede wszystkim, profil uczelni kształcącej przyszłych nauczycieli

W pracowniach czapników

Z własnego okresu studenckiego pamiętam, że białą czapkę z ciemnoniebieskim otokiem kupowałam w pracowni pana Krajewskiego. Kosztowała 50 zł. Był to rok 1968. Drugą, specjalizującą się w nakryciach studenckich, była szacowna firma p. Kurzydły.

Po trzynastu latach jeszcze raz zaglądam na ul. Floriańską, pod nr 49. Ta sama okazała witryna i ten sam skromny lokalik w bramie. I tak jak dawniej studencka klientela. Chłopak z politechniki wybiera czapkę dla swojej dziewczyny. Warunek zakupu — okazanie legitymacji. Na odchodnym pyta, czy mógłby zamówić dwukolorową. — To żaden dowcip, pytam poważnie, po prostu studiuję dwa wydziały, a głowę mam tylko jedną. Pani Krajewska, podejrzewając jednak żart, uśmiecha się: — jak pan bardzo się uprze, to czemu nie.

Przeglądam plik zamówień wystosowany przez uczelniane NZS-y, z dokładnym opisem kształtu, koloru aksamitu, otoka i sznurka. Niestety, nie wszystkie życzenia można spełnić. Powód? — brak aksamitu, odpowiednich dodatków. Np. sznurek na otoku — powinien być złoty, ale skąd go wziąć, zastępczo więc przyszywa się żółty. A w ogóle gdyby nie zapas z 68 roku, to nie byłoby teraz z czego szyć. Państwo Krajewscy mieli już nawet gotowe wykrojone formy, których wtedy się nie wykorzystało, bo moda przeminęła. Dziś za to są, jak znalazł.

Studentów jednak kłopoty nie zrażają. Piszą listy jeżdżą do fabryk produkujących aksamit, do zakładów odzieżowych, proszą o resztki tam już niepotrzebne, a dla nich wystarczające.

U pana Kurzydły sytuacja podobna: wiele zamówień —mało aksamitu. Kto najczęściej kupuje? — pytam. — Świeżo upieczeni studenci, a więc I i II rok. Kiedyś, wspomina p. Kurzydło, jak się chłopak dostał na uczelnię, to była wielka radość, satysfakcja, fundował sobie to szacowne nakrycie głowy i szanował je. A dziś, kupi i ledwo ze sklepu wyjdzie, już nią buty wyciera, byle tylko na nową nie wyglądała…

Ale w naszej firmie sentyment do czapek akademickich jest ogromny. Było nie było, szyliśmy je już przed wojną, obsłużyliśmy parę pokoleń studentów…

Barbara Lovell

Studentka otrzymuje z rąk przewodniczącego korporacji studentów prawa nakrycie głowy, 1939 r.; źródło: zbiory NAC
Studentka otrzymuje z rąk przewodniczącego korporacji studentów prawa nakrycie głowy, 1939 r.; źródło: zbiory NAC

Przekrój nr 1884 /1981 r.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *